FightUaping in progress
  • Głuchym być / Implant ślimakowy / Lepsze życie / Powtórz! Nie słyszę

    Niesłyszący Savoir-vivre!

    Wiecie, jest kilka takich drobnostek, za stosowanie których w codziennym życiu podziękowałabym Wam nie tylko ja, ale również inni głusi i niedosłyszący, których spotkacie na swojej drodze. 

    A na pewno nas spotkacie! Jest nas więcej, niż mogłoby się wydawać! 😉

    Co ciekawsze występujemy w różnych kształtach, z różnym typem niedosłuchu, mamy różne zainteresowania i jesteśmy w bardzo różnym wieku! 

    Rozumiem, że niektórym problemy ze słuchem kojarzą się jedynie ze starością…

    Jednak rzeczywistość jest inna!

    Ale właśnie wtedy, ku Waszemu zaskoczeniu, wkraczam ja i banda innych niesłyszących!
    Cała na biało! 😉 

    Prawie biało? Oj dobra przecież to metafora! Co Wy mi tu!

    Wkraczamy!
    Młodzi! Piękni! Utalentowani! Z głowami pełnymi niesamowitych marzeń!

    Zdaje sobie sprawę, że Wam słyszakom trudno wyobrazić sobie jak wygląda nasze życie. Problemem jest nawet wyobrażenie sobie, jak funkcjonuje się z jednostronną głuchotą, czyli tak jak ja.

    Ale spokojnie! Przybywam z odsieczą! 

    NIE WYJDZIECIE STĄD NIEWYEDUKOWANI!
    NIE POZWOLĘ NA TO! 😀

    A skąd ja to w ogóle wiem, że macie o nas błędne wyobrażenia? 
    Skąd wiem, że macie błędne wyobrażenie nawet o mnie?

    Od lat obserwuję, że żyjecie w przeświadczeniu, że moje życie nie różni się w szczególny sposób od życia osoby słyszącej, bo odkąd pamiętam komentarze odnośnie mojego ubytku słuchu, brzmią tak:

    Nie widać po Tobie, że nie słyszysz
    Wyglądasz normalnie
    Rozmawiasz normalnie
    Przecież to nic takiego, da się z tym żyć
    Dobrze sobie radzisz
    Ale przecież słyszysz na jedno ucho 
    To chyba Ci jakoś specjalnie nie przeszkadza w życiu

    Otóż przeszkadza! 

    Napiszę teraz być może najbanalniejszą rzecz w historii mojego pisarskiego żywota. 
    UWAGA!

     Z jednym sprawnym uchem nie żyje się tak samo, jak z dwoma! 

    KURDE SZOK! :O

    A jednak większości wydaje się, że to dokładnie to samo!

    Spokojnie! Mówiłam, że ciocia FightUapa wyprowadzi Was z błędu! Nie zginiecie!

    Zgadza się. Rozmawiam jak każdy. Moja wymowa jest prawidłowa. Mój polski mówiony i pisany jest całkiem w dechę – to dlatego, że słuch straciłam mniej więcej w wieku 4 lat, czyli po tym, gdy już nauczyłam się mówić. A potem we wczesnych latach mojej edukacji szkolnej przyjęłam chrzest na mola książkowego i tak zaczęły się moje nocne wojaże z książkami! To dlatego z każdego napisanego przeze mnie zdania NA KILOMETR bije mój niepowtarzalny urok osobisty, któremu tak trudno się oprzeć!

    LOL.
    Poniosło mnie.

    Ale to jeszcze nie świadczy o tym, że te rozmowy są dla mnie łatwe!

    Kolejna rzecz. Ja Was przepraszam! 
    Ale jak miałoby być WIDAĆ to…że ja…NIE SŁYSZĘ?! 😀
    Konia z rzędem temu, kto mi to wyjaśni! 
    Czy miałabym wywiesić na swoim lewym uchu karteczkę z napisem:
    “UWAGA! NIECZYNNE! MÓW DO DRUGIEGO UCHA?” 😀
    Czy może okleić je taśmą taką jak na miejscach wypadków?

    Ciekawa koncepcja! Aczkolwiek, pozostanę przy tym, że ubytki słuchu należą do grupy niepełnosprawności, których nie widać. Tak! Są takie! Słuch, a w tym wypadku jego brak, jest jedną z nich i trzeba znaleźć inny sposób na okiełznanie go w życiu codziennym.

    Jednak, jak zawsze staram się zrozumieć każdą ze stron!

    Twierdzicie, że wyglądam normalnie! Okej! Nie będę się z tym kłócić! 😉
    Ale do tej normalności, o której myślicie, brakuje mi małe co nieco! Wytłumaczę więc, jak dużo możecie zrobić, bym mogła się poczuć tak, jak Wam się wydaje, że się czuję!

    Zapraszam serdecznie!

    Przyspieszony kurs savoir-vivre w komunikacji z osobami niesłyszącymi!

    Co dla osób niesłyszących stanowi największą mordęge?
    (tudzież WYZWANIE, jeśli ktoś preferuje bardziej elokwentne słownictwo)

    Komunikacja werbalna

    Tak to nazwali jacyś mądrzy ludzie. Ciocia Wikipedia podpowiada, że jest to jeden z podstawowych środków komunikacji międzyludzkiej. 
    Człowiek prosty co to się w definicje nie bawi, powiedziałby, że chodzi zwyczajnie o…

    Rozmowy

    A że to, podstawowy środek komunikacji? Dla słyszących? No nie wątpię! 
    Niesłyszący jednak mają tu nieeeco bardziej rozbudowany wachlarz możliwości.
    Skorzystam teraz z tego oszałamiającego przywileju, że jestem mixem tych dwóch światów i Wam to porównam. Bo mogę!

    Rozmowa słyszących

    Jakkolwiek by ona nie przebiegała i jakiego tematu by nie dotyczyła, Ty drogi słyszaku, nie skupiasz się na całym tym procesie. Jest on dla Ciebie naturalny. Po prostu wymieniasz się z kimś komunikatami. Raz mówisz Ty. Raz Twój rozmówca. Dyskutujecie sobie. Wymieniacie się opiniami. Czasem obelgami. Nic wielkiego!

    Wysiłek odczuwany w trakcie rozmowy? ŻODEN.

    Chyba że zdecydujecie się pójść w kierunku tych obelg….
    Wtedy komuś może pęknąć żyłka. Historia zna takie przypadki.

    Rozmowa słyszącego z niesłyszącym

    Jak w trakcie rozmowy czuje się taka niesłysząca istota jak ja? Jakby była na olimpiadzie dźwiękowego sprintu! Albo! Jakby wyczynowo uprawiała mówionego ping-ponga! Biegam za tymi słowo-dźwiękami wychodzącymi od mojego rozmówcy jak wygłodzony królik za marchewką i z bólem serca informuję Was, że nie zawsze udaje mi się te dźwięki złapać i poprawnie rozszyfrować. Czego to zasługa? No właśnie tego, że nie słyszę TYLKO na jedno ucho! WOW! To Ci dopiero niespodzianka co? 😀 No kto by się spodziewał?!

    Wysiłek odczuwany w trakcie rozmowy? Em…pozwólcie, że to jakoś zobrazuję…

    Photo by Quino Al on Unsplash
    ’Titanic’, reż. James Cameron, prod. (Paramount Pictures i inni), 1997

    HYLP?

    I nie zrozumcie mnie źle. Ja uwielbiam sport! Od małego szczyla uwielbiam! Ale ROZMOWY to dla mnie taki sam wysiłek FIZYCZNY jak sport właśnie. Zwykła rozmowa wymaga ode mnie maksymalnej koncentracji i skupienia! Czasem to jest po prostu walka o przetrwanie. Zwłaszcza gdy warunki do rozmowy są mało sprzyjające. Może więc czas, żebym ja sobie grzecznie przeszła na sportową emeryturkę po tych 24 latach? A Wy staruszce nieco pomożecie, oke? Co Wy na to? 😀

    Shall we? LeGo!

    NIE ODWRACAJ GŁOWY. NIE ZASŁANIAJ UST

    Czyli nie rozglądaj się i nie kręć głową, kiedy ze mną rozmawiasz. Staraj się również nie zasłaniać ust rękami, szalikiem, gazetą czy co tam innego znajdziesz pod ręką. I błagam, nie pakuj do buzi okularów, długopisów i innych pierdół! Opanuj się! Nie wmówisz mi, że nadal ząbkujesz i musisz ciągle coś żuć! 

    Ale dlaczego? – zapytasz dramatycznym głosem!

    Cóż. Niby nie należę do osób, które potrafią czytać z ust (aczkolwiek takich co potrafią, jest sporo i powinniście mieć ich na uwadzę). Ale nie wykluczam, że robię to na lekkiej nieświadomce. Wiem, że zdarza mi się w dużym skupieniu patrzeć na twarz mojego rozmówcy. Szczególnie gdy przebywamy w hałaśliwym miejscu. Wobec tego, jeśli widzisz, że intensywnie wpatruję się w Twoje usta, nie myśl od razu, że chcę się z Tobą całować! 😉
    Ja tu tylko próbuję zrozumieć, co Ty do mnie rozmawiasz!

    Tak już mam, że jestem znacznie spokojniejsza i zrelaksowana podczas rozmowy, gdy widzę twarz mojego rozmówcy w pełnej okazałości! Więc nie wstydź się i paczaj mi głęboko w oczy, a na pewno jakoś się dogadamy! 😀

    Jednak nie tylko o wspomaganie czytaniem z ust tu chodzi! Wiedz, że gdy w trakcie mówienia gimnastykujesz swój kark, dźwięk Twojej wypowiedzi wędruje w kierunku, w którym odwróciłeś głowę. A przecież powinien trafić bezpośrednio do mnie, prawda? Cóż! Not gonna happen! Niestety choćbym chciała, to za nim nie pobiegnę. Taka szybka nie jestem! 😉 Efektem takiego kręcenia głową w 99% przypadków jest to, że rozumiem absolutne NIC z tego, co przed sekundą ktoś do mnie powiedział. 

    Więc proszę! PomóSZ! Nie obracaj głowy! MÓW.DOOO.MNIEEEE! Do mnie mów!
    Nie w eter czy do stolika obok..

    ‘Shrek’ reż. Andrew Adamson,Vicky Jenson, prod. (DreamWorks i inni), 2001

    No! Cieszę się, że się rozumiemy! ❤️

    Poza tym każdy dodatek w postaci gestów, mimiki, emocji, które można wyczytać z twarzy, są super pomocne w rozumieniu wypowiedzi mojego rozmówcy! 🙂

    OCZY PATRZĄ. OCZY SŁYSZĄ

    Moje oczy, są moją dodatkową parą uszu, które pomagają mi nadrabiać to, co się dzieje w moim otoczeniu. Ot takie zastępstwo za moje niesłyszące ucho. Jestem jak peryskop! 😀 Czasem słyszę tylko to, co widzę. Dlatego nie powinno nikogo dziwić, że jeśli przebywamy w jakimś dużym pomieszczeniu, (a właściwie każdym pomieszczeniu, które nie jest małym cichym pokojem w domu – sala wykładowa na uczelni, wielki hol w urzędzie, duży sklep) gdzie panuje mocny dźwiękowy rozgardiasz, doprawiony szumem rozmów, JA NIE REAGUJĘ na to, że ktoś mnie woła.

    Niestety, ale mnogość rozpraszających dźwięków wydawanych przez otoczenie, jak również sama odległość, która nas dzieli, zazwyczaj skutkują tym, że absolutnie nie słyszę tego, że od minuty powtarzasz moje imię. I tu cała nadzieja w oczach! Bo czasem wystarczy, że machniesz ręką, by przykuć moją uwagę i jesteśmy w domu! Nagle uświadamiam sobie, że te rozmyte wołania, które słyszałam w tle, były skierowane do mnie 🙂

    Czasem fakt, że ktoś do mnie mówi, a ja nie reaguję, zauważy osoba, która jest blisko mnie. Co możesz zrobić, jeśli jesteś taką osobą? Pacnij mnie w ramię i pokaż, gdzie mnie wołają 🙂 Najważniejsze to nie zbliżać się do mnie z tak zwanego “nienacka”! Bo…

    NIE MAM ECHOLOKACJI

    Nie mam bladego pojęcia, z której strony docierają do mnie dźwięki. Według badania na lokalizację dźwięku, które miałam przeprowadzone 06 lipca 20’ po aktywacji mojego implantu ślimakowego, wszystkie dźwięki odbieram tak, jakby za każdym razem docierały do mnie z prawej strony. Co oczywiście prawdą nie jest. To wyłącznie moje wrażenie. 

    Przykład z życia wzięty? Prosz. Jeśli jestem na pustkowiu i słyszę, że nadjeżdża samochód, nie jestem w stanie powiedzieć, z której strony się zbliża. Tak. To trochę niebezpieczne. Przemieszczanie się na rowerze, rolkach, deskorolce, czy chociażby na własnych nogach, wymaga ode mnie zwiększonej czujności i częstszej gimnastyki mojego karku w celu lepszej lokalizacji nadjeżdżających pojazdów.

    Przykład numer dwa. Każde zbliżanie się kogoś do mnie zza moich pleców odczuwam jako skradanie się. Generalnie dla mnie wszyscy przemieszczacie się z prędkością światła. Nie słyszę Was. Nic a nic. Dlateguż! Jeśli jestem odwrócona tyłem do wejścia, podłoga nie skrzypi, Wy wchodzicie do pokoju boso…i WTEDY pacniecie mnie w ramię…cóż. Pożegnajcie się z życiem! Jako i ja po tym mordzie w afekcie również się z nim pożegnam, ponieważ zejdę na zawał dzięki zafundowanym mi przez Was wrażeniom ❤️

    Rada? Nie skradać się! Pod żadnym pozorem nie podchodzić znienacka.
    Machać, jeśli dzieli nas duża odległość!

    MÓW WYRAŹNIE, niekoniecznie…GŁOŚNIEJ

    Matkoboskoczęstochosko. Nie wiem, skąd to się wzięło i kto pierwszy wpadł na pomysł, że mówienie GŁOŚNIEJ, sprawi, że moje rozumienie czyjejś wypowiedzi się poprawi. Ktokolwiek to był, oświadczam Wam, że to niezły TUMAN kurzu w starodawnej wiejskiej chatce musiał być. Testu białej rękawiczki by nie przeszedł, tegom pewna jak amenu w pacierzu!

    No to jeszcze raz! Od początku! To, że powtórzysz dokładnie to samo, tyle że głośniej pozostanie dla mnie tym samym bełkotem. Jedynie bardziej wkurzającym, bo głośniejszym! 🙂 

    Więc nie krzycz waść! Nie krzycz i ostrych dźwięków oszczędź! Uroki życia z aparatem słuchowym czy implantem ślimakowym bywają takie, że tego typu wściekle donośne komunikaty mogą czasem doprowadzić kogoś…i to nie żart…do zawrotów głowy! Albo przynajmniej (i to częstsza możliwość) wywołać BÓL w naszym protezowanym aparatem bądź implantem uchu. Żaden mózg i żadne ucho nie lubi przenikliwych, ostrych i głośnych dźwięków. A krzyk właśnie taki jest!

    Mów więc spokojnie i wyraźnie. Nie za szybko, nie za cicho i nie za głośno. A zabawy w zdania wielokrotnie złożone zostaw na inne okazje, dobra? Może na piśmie? 😀 

    Tylko spokój i łopatologiczne komunikaty nas uratują ❤️

    MINA KOTA SRAJĄCEGO NA PUSZCZY 

    Może wystąpić szczególnie w trakcie spotkań w większej grupie! Czy to spotkania rodzinne przy stole w święta czy wyjście do knajpy ze znajomymi, przypomnę jeszcze raz. To jest dźwiękowy ping-pong i walka o przetrwanie! Właśnie to oznaczają dla mnie duże spotkania.  A skąd bierze się mina koteczka?

    Bierze się stąd, że od zawsze jest we mnie potrzeba uczestniczenia w tych spotkaniach w takim samym stopniu jak reszta. Wytężam więc swoje jedno ucho, najlepiej jak mogę i uruchamiam wszystkie dostępne (jeszcze działające) zmysły do tego, żeby wyłapać z tych rozmów jak najwięcej. Stąd to mocne S💩IENIE na twarzy. Robię to, bo próbuję COŚ usłyszeć, choć z wiadomych przyczyn niewiele to pomaga. Nie należy jednak wyrazu mojej twarzy interpretować jako naburmuszenia, złości czy innych dziwnych humorów. Ja tu tylko wylewam w środku siódme poty, żeby za Wami nadążyć!

    Ale się nie da! Słyszę na przykład to, że ktoś po drugiej stronie stołu w restauracji mówi. Problem jest taki, że nie rozumiem CO. 

    Czy z tym punktem da się coś zrobić? Pewnie, że się da! Ale czy wszystkim osobom w grupie CHCE SIĘ przestrzegać wszystkich zasad, żeby ułatwić odbiór rozmów takiej jednej niesłyszącej? To już jest zupełnie inna sprawa! Ale pobądźmy przez moment optymistami i pomyślmy, że takie rzeczy są możliwe! Jak sprawić by niesłyszący mogli nadążyć za dyskusją w grupie?

    • Nie mówcie wszyscy na raz! Nie wchodźcie sobie w słowo. Poczekajcie, aż jedna osoba skończy i wtedy wtrąćcie swoje 3 grosze.
    • Można sygnalizować ręką, kiedy ktoś zabiera głos w dyskusji, żebym mogła nadążyć w tym ping-pongu. To bardzo pomaga. 
    • Nie mówcie zbyt szybko. Czasem komentarz zostaje rzucony w eter tak szybko, że nie jestem w stanie nawet zorientować się, KTO go wypowiedział, a tłum już dawno rży z żartu, którego nawet nie usłyszałam.
    • Obserwujcie czy wyglądam, jakbym nabrała powietrza w usta i chciała coś powiedzieć. Może tak być. Mogę w Waszym odczuciu być “spowolniona”. To dlatego, że non stop rozwiązuje w głowie dźwiękowe rebusy i dopowiadam sobie to, czego w pierwszej chwili, wydawało mi się, że nie zrozumiałam. Zrozumienie i przetworzenie tego, co słyszę, często przychodzi z opóźnieniem.
    • Nie śmiejcie się, gdy rzucę komentarz totalnie nieadekwatny do poruszanego tematu. Wyjaśnijcie mi, dlaczego to było śmieszne! Też chcę się pośmiać! Nie odbierajcie mi tego!
    • Zorganizujcie dla siebie wiaderko cierpliwości na moje prośby o powtórzenie czegoś 5ty raz. To nie moja wina, że nie rozumiem! Uwierzcie, że się staram, a to, że nie rozumiem, frustruje mnie bardziej niż Was. Wymieniajcie się więc rolą “sekretarza powtarzacza”, żeby nie było tak, że tylko jedna osoba w grupie (najczęściej ta siedząca obok mnie) jest tym obarczona!
    • Mix wszystkich głównych punktów wymienionych w tym wpisie i wiele innych! To tylko kilka propozycji. Możliwości jest znacznie więcej!

    Wróćmy jeszcze do kontaktów 1 na 1!

    JEŚLI NIE WIDZISZ PRZEBŁYSKU ZROZUMIENIA NA MOJEJ TWARZY…

    To prawdopodobnie dobrze widzisz i kompletnie minęło mnie to, co do mnie powiedziałeś. Jeśli masz wątpliwość, czy dobrze Cię zrozumiałam, to pewnie masz racje! Nie zrozumiałam!

    Dlatego nigdy nie zaszkodzi, jeśli to TY dla odmiany upewnisz się, czy wszystko w Twojej wypowiedzi było dla mnie jasne i czy wszystko zrozumiałam?

    Miej na uwadzę, że “prośby o powtórzenie” to kwestia, która wypływa z moich ust średnio tysiąc razy dziennie. W trudnych warunkach akustycznych? 5-10-15 tys. <huehue>
    Jak się domyślacie! Można się tym zmęczyć. 

    Będzie mi więc miło, jeśli to Ty czasem przejmiesz pałeczkę! Potraktuję to jako autentyczną troskę o to, żebym miała równe szanse w wymianie zdań i mogła aktywnie uczestniczyć w rozmowie.

    Serio! Wiele mi ułatwisz!

    I jeszcze jedna kwestia zasługująca na rozwinięcie…

    CIERPLIWOŚCI!!

    Miej przy sobie pełne wiaderko i popylaj do źródełka w gorszych chwilach, gdy się już kończy! Pamiętaj, że jeśli czegoś nie usłyszałam i proszę o powtórzenie, nie wkurzaj się, robię co mogę. Więc i Ty zrób to, co możesz. Powtórz to, co powiedziałeś, być może użyj innych słów. Ale powtórz! Dwa czy nawet trzy razy, jeśli będzie taka potrzeba, ale powtórz, aż zrozumiem. Jeśli mowa o nazwie jakiegoś miejsca tudzież w rozmowie pada jakieś nazwisko, którego nie mogę rozszyfrować, napisz je na kartce bądź w telefonie. Ale na pewno nie przerywaj rozmowy, nie zmieniaj tematu i nie rzucaj z irytacją sławetnego

    NIEWAŻNE!” 

    Za każdym razem, kiedy mówisz NIEWAŻNE gdzieś w Australii ginie taka słodka koala. 

    A Ty przecież nie jesteś mordercą!

    Zachowaj więc tę myśl z tyłu głowy, że choć nie zawsze to okazuję, to dostaję białej gorączki przez to, że czegoś nie rozumiem i zostaje w tyle. Dlatego zbywanie mnie w taki sposób jedynie pogarsza sprawę. Wyobraź sobie, że to Ty w rozmowie z kimś średnio co kilka minut słyszysz zbitkę niemożliwych do rozszyfrowania dźwięków. Tak jakby ktoś mówił z dłonią mocno przyciśniętą do ust. Denerwujące? 

    Welcome to my world!

    Jak często w tygodniu może Ci się zdarzyć taka sytuacja? Raz na tydzień? Ja? Nie zliczę! To może być kilkanaście razy na dzień. Będę więc turbo wdzięczna za Twoją cierpliwość!

    Podsumowując!

    MIEJ LITOŚĆ

    Przyjrzyj się sobie i swojemu zachowaniu w trakcie rozmów z innymi. Czy popełniasz któryś z tych grzeszków, które tu wymieniłam? Kręcisz głową? Zasłaniasz usta? Mówisz zbyt cicho? Krzyczysz? Mówisz “nieważne”, bo nie chce Ci się powtórzyć drugi raz tego samego zdania? Żartujesz z kogoś, jeśli przekręcił Twoje słowa? Atakujesz znienacka ze swoim pytaniem? Używasz zdań wielokrotnie złożonych? No dobra…żartuje…to nie grzech 😀

    Ale wiecie już, o co mi chodzi, prawda?! 🙂
    Mam nadzieję, że tak!

    I mam nadzieję, że po przeczytaniu tego wpisu rozumiecie już, że słyszenie jednym uchem może stanowić niemałą barierę w zwykłej rozmowie i braniu czynnego udziału w życiu towarzyskim. Niestety o wykluczenie i izolację jest łatwiej, niż by się mogło wydawać!

    Więc pamiętajcie o tych koalach, dobra? 

    Nie pozwólcie, żeby niesłyszący w kontaktach z Wami byli tak znudzeni, jak te dwie pandy 🙂

    Tulam!

    FightUapa! ❤️

    Zdjęcie tytułowe: Joshua Ness on Unsplash

  • A po więcej chodź tu