FightUaping in progress
  • Historie napisane przez życie / Pocieszalnia

    Dzień dobry.

    Naomi August z biblioteki Unplash

    Cześć. Nie jestem szczęśliwa. A Ty?
    No w sumie to ja też nie.

    Tak było i ze mną. Ale dziś z ręką na sercu mogę przyznać, że tego szczęścia czuję w moim życiu znacznie więcej. A Ty? Też żyjesz z obrazem siebie jako szarej myszki obracającej się wśród ludzi, którym tak po prostu, wszystko się udaje? Ba! Im jest łatwiej, bo nie mierzą się z takimi problemami, jak Ty! Dasz sobie nawet rękę uciąć, że dzięki ich bezproblemowo wyglądającemu żywotowi, oni faktycznie są szczęśliwi!

    No to piąteczka!

    Zło, mrok, padaka
    Przez lata miałam w głowie ten sam widok -ja- chodzące nieszczęście, któremu nic nie wychodzi, kontra inni, którzy po prostu mają w życiu łatwiej ode mnie. Powód nie był mi znany. Uważałam więc, że muszę pracować dwa razy ciężej, żeby osiągnąć to, co moi rówieśnicy.
    Mieli lepsze geny czy większego farta w życiu? A może jedno i drugie? Ciężko stwierdzić.
    Pewne jest jednak, że nie widziałam szans na to, by komukolwiek dorównać. Im to po prostu wychodziło i nie musieli się nadmiernie starać. Oni zwyczajnie czerpali z życia to, co im się podobało. Ot tak.
    Bez wkładania w to większego wysiłku, podczas gdy dla mnie ogarnięcie „podstaw” już było wyczynem.

    Czy to zaczyna brzmieć w Twojej głowie jak jedna wielka bujda?
    Uff! Całe szczęście! Jest więc nadzieja, również dla Ciebie.
    Ten tok myślenia jest błędny pod wieloma względami, mimo to, towarzyszył mi przez cały okres mojego mozolnego zmierzania w kierunku dorosłości.

    Opamiętanie
    Dziś, za te zmarnowane lata, mam ochotę cofnąć się w czasie i strzelić sobie z liścia dla opamiętania.

    A ów opamiętanie jak na złość, przyszło z wiekiem. Śmiało stwierdzam, że miało miejsce dość późno.
    Ale z dwojga złego, lepiej późno niż wcale!

    Porównywanie
    Wróćmy zatem do Ciebie! Co z Twoim szczęściem i porównywaniem się do innych?
    Nie trudno dostrzec, że osobiście miałam z tym niesamowity problem, dlatego jestem w stanie zrozumieć, jaką czujesz frustrację. Aczkolwiek, nalegam! Spróbuj spojrzeć na siebie z innej strony.
    Wiesz dobrze, że ja do niczego Cię nie zmuszę i nie będę Ci nic narzucać. Proszę jednak, usiądź wygodnie, złap kubek z gorącą herbatą i posłuchaj, co mam Ci do opowiedzenia. Bo mam przeczucie, że i Ty możesz osiągnąć taki poziom szczęścia, że w człowieku będzie Cię rozsadzać z radości do życia (spoiler alert: oczywiście nie codziennie i nie 24 na 7, ale o tym pogadamy innym razem oke? Good).

    Zacznijmy od tego, że nie jestem psychologiem, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że kiedyś nim zostanę. Wprawdzie jeden dyplom magistra już na swoim koncie mam! Ale ponieważ lubię komplikować sobie życie (przyznaję mam w tym dużą wprawę), to jest szansa, że dowalę sobie kolejną dawkę egzaminowych stresów. No wiecie, tak żebym osiwiała do reszty. Jeszcze przed 30-stką 🙂
    Na razie, drodzy Wariaci, jesteście bezpieczni! 😉

    Jak być szczęśliwym?
    Ale do brzegu! Bądźmy szczerzy, nie ma uniwersalnego przepisu na to, jak być szczęśliwym. Ja go nie posiadam. On nie istnieje i nawet nie próbujcie go szukać. Możemy jednak dzielić się swoimi doświadczeniami i uczyć się od siebie nawzajem. Wspierać się i dopingować w tym, by w głowach nam się zbytnio nie poprzewracało. Moim sposobem na podzielenie się moim bogatym doświadczeniem stał się ten blog. Po to między innymi postanowiłam go stworzyć. Ty również znajdź dla siebie dogodny sposób na zaczerpnięcie wsparcia w gorszych chwilach.

    Mam ogromną nadzieję, że w mojej historii (w której nie brak serii niefortunnych zdarzeń) odnajdziecie cząstkę siebie. A jeśli moje słowa sprawią, że zaczniecie jakkolwiek zmieniać swoje myślenie, to będzie to dla mnie ogromny sukces <3 Możesz mieć pewność, że będę nieziemsko szczęśliwa, widząc że gdzieś tam jesteś i wreszcie żyjesz pełnią życia.

    Zostań tu na dłużej, a postaram Ci się pokazać, że skoro ja najgorsze mam już za sobą, to Tobie też uda się wpłynąć na to, jak postrzegasz siebie, swoje osiągnięcia i jak radzisz sobie z trudnymi sytuacjami.
    Oczywiście nie myślcie, że patrzę teraz na moje życie przez różowe okulary, albo pozjadałam wszystkie rozumy, generalnie nic nie jest w stanie mnie złamać i jestem teraz permanentnie szczęśliwa.
    Nei, nei, nei.

    Był pewien przełom.
    To prawda. Przyznaję, że wraz z rokiem 2014 (wieki temu nie? ;]), zaczęłam nowe, lepsze życie – z samą sobą  🙂
    Nie skłamię, mówiąc że dotarłam do miejsca, o którym zawsze marzyłam.

    Z miejsca uprzedzę Was, że nie zdobyłam wtedy wymarzonej pracy, nie spotkałam tego jedynego (single and ready to mingle as hell I was! ) ani nie ukończyłam upragnionego kierunku studiów.
    Mimo to ogarnęło mnie szczęście i spokój o własną przyszłość. A to wszystko moja robota! 😉

    Wewnętrzny spokój przyszedł, gdy zaczęłam się zakochiwać. W sobie 🙂

    Moja siła i wiara w to, że JA, nikt inny, decyduje o tym, czy jest mi dobrze z samą sobą, czy też nie, zaczęła wyzierać od środka. Wreszcie po 20 latach wegetowania, poczułam, że szczerze cieszę się, że żyję i mogę robić, to co robię. Przykłady? Proszę uprzejmie: mogę jeździć na rolkach, chodzić do teatru, śpiewać, tańczyć, podróżować, studiować angielski, czytać książki i spędzać czas z rodziną i przyjaciółmi i wiele innych! No czad <3
    Jak nigdy przedtem, doceniłam to, co mam, bo okazało się, że mam całkiem dużo.

    Widzisz już, że to nie rzecz w tym, jak CO SiĘ komu UDAJE, lecz to jak my siebie postrzegamy?

    No dobrze. Przełom, przełomem. Ale co dalej?
    Oczywiście, że przyszły kolejne wyzwania (nikogo to nie ominie). Los mnie jednak nie oszczędzał i w pakiecie zaserwował mi jeszcze doświadczenia z gatunku traumatycznych(obiecuję wkrótce podam Wam więcej szczegółów – trochę tego za dużo jak na jeden post ;). I co? Z tym też sobie poradziłam!
    Ta siła i upór maniaka w dążeniu do celu pozostał. Ale nie będę Wam mydlić oczu, że było lekko.
    Były chwile, kiedy musiałam się baaardzo mocno dokopywać do tego, co sobie wypracowałam te 5 lat temu. Niestety kompletnie straciłam to z oczu.

    Ale przecież takie jest życie.
    Najważniejsze to wyciągać lekcje z tych nieprzyjemnych doświadczeń, by być przygotowanym na przyjęcie kolejnego pierdolnięcia od losu 😉
    A ponieważ w życiu wszyscy zmierzamy do tego, by nadać mu jakiś sens, tak samo ja stale szukam własnej drogi do bycia lepszym człowiekiem. Wygrzebałam się z nie jednego bagna i walczę z tym, by pokrzywione schematy w mojej głowie, nie miały nade mną władzy i nie odbierały mi radości życia.
    Pomyślałam więc, że może z tego być całkiem użyteczny materiał 😉

    I choć mój dziennikarski background bez większego problemu pozwoliłby mi na pisanie wyczerpujących artykułów publicystycznych, to stwierdzam, że w tej dziedzinie dam szansę innym na popisanie się swoimi umiejętnościami ;D

    Uff! Dobrnęliście do końca! To ja się przedstawię. Mam na imię Sylwia. Z pewnych względów można mnie również nazywać FightUapą. To jest pierwszy tekst, zagrzewający mnie do pisarskiego boju.

    Na tym blogu postaram się Wam przekazać jak ja – człowiek, który często nie umie w koordynacje i wielokrotnie oszukał przeznaczenie – pokochał swoje, jak mi się wydawało, przeokropne życie 🙂

    Tulam! <3

    I zapamiętaj!

    Taką siebie masz, taką siebie Kochaj!
    Wasza FightUuuapa

    Photo by Naomi August on Unsplash

  • A po więcej chodź tu