FightUaping in progress
  • Aleja Inspiracji / Głuchym być / Lepsze życie / Niedosłuch

    GŁUCHA CZY NIEDOSŁYSZĄCA?

    Oto jest pytanie!

    Tak jak wspominałam we wpisie na temat diagnozy, określa się mnie jako osobę niedosłyszącą, ponieważ nie słyszę “tylko” na jedno ucho.
    Jednak jest coś, co sprawia, że to określenie gryzie mi się z tym, jaka jest rzeczywistość. 
    To określenie nie pasuje mi do tego, jak ja na co dzień odczuwam życie z niedosłuchem.

    Wniosek? Zdecydowanie bliższe memu sercu jest określenie jednostronnie głucha. Dlatego też serdecznie polecam osobom słyszącym oswoić się z określeniem głuchy! 
    Być może w Waszym odczuciu to pojęcie brzmi mało przyjemnie, ale uwierzcie, że nie jest ono obraźliwe ani dla mnie, ani dla osób należących do środowiska osób niesłyszących.

    Oczywiście za moją preferencją stoi coś więcej! 
    Otóż im jestem starsza i im większe jest moje doświadczenie zawodowe, jak i…nazwijmy to ogólnie, SPOŁECZNE, tym bardziej czuje, że nazywanie mnie osobą niedosłyszącą, to duże niedomówienie.
    To sformułowanie wprowadza ludzi w błąd oraz sprawia, że nie rozumieją oni poziomu problemu z jakim mierzę się na co dzień. Skąd taka myśl?

    Bo gdy ktoś dowiaduje się, że niedosłyszę, otrzymuje takie reakcje:

    Niedosłuch? Aaaa! 
    Czyli nie słyszysz, ale tylko trochę!

    Aaa!
    Czyli bardziej słyszysz, niż nie słyszysz!

    Jedno ucho?
    Ej! No to chyba w niczym Ci nie przeszkadza, skoro drugie jest zdrowe?

    HE HE.

    No nie bardzo!

    Zacznijmy, więc od początku!

    Badania audiologiczne, którym jestem poddawana od lat, potwierdzają, że moim chorym uchem “słyszę” na poziomie 80 decybeli. Teraz wyimaginujcie sobie wybrzmiewający obok Waszego zdrowego ucha klakson samochodu, dźwięk motocykla albo hałas ruchliwej ulicy w godzinach szczytu.

    WTEDY słyszę.

    Dopiero wtedy słyszę tak jak Ty…Głośno prawda?

    Ale, żebyście mogli jeszcze lepiej wyobrazić sobie, jak to jest nie słyszeć na jedno ucho, odwróćmy perspektywę. 

    Czego w takim razie NIE słyszę?

    Spójrzmy na to od strony praktycznej!

    Niezależnie od tego, w jakim otoczeniu się znajduję, czy jest to stosunkowo ciche zamknięte pomieszczenie, korytarz w biurze, spokojniejsza alejka w centrum handlowym, czy średnio ruchliwa ulica – jeśli mój rozmówca idzie po mojej lewej stronie, istnieją bardzo duże szanse, że będę miała ogromne problemy z rozumieniem tego, co mówi. Podkreślam: rozumieniem.

    Bo widzicie…to nie tak, że ja NIE SŁYSZĘ, że ktoś do mnie mówi. Słyszę! Ale NIE rozumiem. Ta osoba może iść ze mną ramię w ramię. Może nas dzielić odległość 10 do 20 cm. A mimo to, jak powiada mistrz Łona:

    “To nic nie znaczy, to o niczym nie świadczy”

    Normalna rozmowa plasuje się na poziomie 60 decybeli. Niby niewiele poniżej poziomu mojej “słyszalności” prawda? A to i tak stanowi już dla mnie potworne utrudnienie. Mogę oczywiście bardzo się starać. Być mocno skupiona i nadstawiać moje zdrowe ucho w kierunku osoby mówiącej, ale…

    Te wysiłki można o kant dupy potłuc.

    Photo by Randy Laybourne on Unsplash

    Wiedzcie, że będzie to raczej męcząca rozmowa i to dla obu stron, ponieważ co chwilę muszę prosić o powtórzenie tego, co ta osoba powiedziała.

    Niestety, ale taktyka na:

    “nie wiem co powiedziałeś, więc przytaknę i się uśmiechnę i będę mieć nadzieję, że to nie było pytanie”
    Mnie nie satysfakcjonuje.

    Inne niuanse związane ze “zwykłą” rozmową?

    Jakby się mogło wydawać, czasem nie chodzi o to, że ktoś idzie po mojej lewej stronie. Równie dobrze ktoś może siedzieć naprzeciwko mnie w odległości 30cm, a mnie i tak będzie ciężko tę osobę zrozumieć. Ale Rytelek! Why?!

    Bo dla przykładu siedzimy w głośnej kawiarni! Albo ta osoba w trakcie mówienia do mnie rozgląda się na boki, a moje ucho…cóż. Nie pobiegnie za dźwiękiem, który ktoś skierował do stolika obok. NIDYRYDY.

    I jak? Myślicie, że to już koniec?

    HAHA.

    Lol

    Nie!
    😀

    Skoro już ustaliliśmy, że potrafię nie zrozumieć wszystkiego w zwyczajnej rozmowie to mam nadzieje, iż oczywiste jest, że ZA CHINY LUDOWE nie zrozumiem zapodanego do mojego lewego ucha…szeptu! 

    Right? Right!

    To teraz pytanie do Was!
    Pamiętacie zabawę w głuchy telefon?
    Ha!
    No to dopiero były czasy!

    Ofc. Zależy kogo spytacie!
    (ʘ ͜ʖ ʘ)


    Kombinowanie na różne sposoby jak zrobić, żeby nikt nie zorientował się, że nie słyszę! Ahh! ❤️
    Takie zabawy sprawiały, że w pierwszych klasach podstawówki marzyłam o przejściu na nauczanie indywidualne…
    (Uprzedzę pytania: marzenie to się nie spełniło)

    Photo by Allie on Unsplash

    Ale wróćmy na moment do doświadczeń z dziś! Zgadzam się, że szept możnaby uznać za skrajny i raczej rzadko występujący przypadek. To nic! Mam w zanadrzu inne przykłady! =)

    Ready? Okay! 😉

    Niejednokrotnie duży problem stanowi dla mnie rozmowa z osobą, która albo mówi bardzo cicho, albo bardzo szybko. Właściwie każda taka skrajność to tortura dla mojego mózgu.

    Nie macie pojęcia ile luk i rebusów muszę rozwiązywać w trakcie jednej takiej wypowiedzi, kiedy ktoś bardzo mocno ścisza głos, albo przeciwnie! Strzela zdaniami jak z karabinu. Możecie mi wierzyć na słowo, że po takiej zabawie w uzupełnianie brakujących słów w mojej głowie jestem bardzo zmęczona.

    A kończąc już temat rozmów, muszę wspomnieć o jeszcze jednej bardzo ważnej rzeczy.

    Musicie wiedzieć, że każdy dźwięk z otoczenia – nastawiony czajnik, w którym gotuje się woda, włączona klimatyzacja, wiatrak, przejeżdżający obok samochód, telewizor bądź radio grające w tle – wszystko to bardzo mnie rozprasza. Kiedy inni nawet nie zwracają uwagi, na któreś z tych dźwięków, ja wręcz odwrotnie. Koncentruję się na nich bardzo mocno i denerwuję się, ponieważ każdy taki hałas jest dla mnie przeszkodą, w spokojnym rozumieniu tego, o czym ktoś do mnie rozmawia.

    A nie wiem czy o tym wspominałam…ale ja NAPRAWDĘ LUBIĘ rozmawiać z ludźmi!

    Podobnie sprawa ma się ze spotkaniami rodzinnymi w większym gronie, czy wyjściach do pubu ze znajomymi. Takie sytuacje to dla mnie dźwiękowy ping-pong.
    Sami powiedzcie, czy nie zmęczylibyście się ciągłym podążaniem wzrokiem za piłeczką?
    Obstawiam, że tak. A ja nie mam wyjścia! Gimnastykuję szyję ile wlezie, żeby nie zostać w tyle.

    A teraz wisienka na tym „tylko trochę nie słyszysz” torcie! 🙂

    Nie mam echolokacji! 

    To znaczy, że nie wiem, skąd docierają dźwięki. Więc jeśli mnie wołacie. To lepiej też pomachajcie, bo kompletnie nie wiem, w którą stronę powinnam się odwrócić.

    Czy z tego względu mogę być łatwiejszym do potrącenia celem dla kierowców samochodów? Si! Z prostej przyczyny – nigdy nie jestem w stanie określić z której strony nadjeżdża auto. Toteż jeżdżąc na rolkach bądź na rowerze muszę być bardziej ostrożna.

    No dobra! Tyle na początek powinno Wam wystarczyć, by lepiej zorientować się, jak to jest być w połowie głuchym!

    Być może tylko mi się wydaje, ale…

    Czy teraz trudniej jest Wam powiedzieć, że nie słyszę, ale tak tylko trochę? 
    Trudniej stwierdzić, że niedosłuch w niczym mi nie przeszkadza?
    I trudniej powiedzieć, że kopnął mnie zaszczyt, bo nie słyszę tylko na jedno ucho

    Mam nadzieję!

    Jednak zaufajcie mi, kiedy mówię, że…da się z tym żyć!
    Jest tylko jedno ale.


    Jest znacznie łatwiej, kiedy wy SŁYSZAKI jesteście bardziej świadomi tego, co może mi przeszkadzać w naszej komunikacji! 🙂

    Wiem.

    Specyficzny ze mnie przypadek.
    Jestem jedną nogą ze słyszącymi, drugą z głuchymi.

    Ale dopiero samodzielne uporządkowanie w głowie tego gdzie przynależę i z jakich powódów, pomogło mi w rozwikłaniu kwestii:
    GŁUCHA czy NIEDOSŁYSZĄCA…?

    Myślę, że warto się temu przyjrzeć, ponieważ według mnie, to właśnie to rozdarcie pomiędzy dwoma różnymi światami sprawia, że moja (i innych Niesłyszaków) perspektywa na świat jest wyjątkowa!🤷‍♀️
    Nie wspominając już o tym, że z takim podejściem zdecydowanie łatwiej
    o dostrzeżenie pozytywów tej sytuacji!

    Tulam! ❤️

    FightUapa

    Zdjęcie tytułowe autorstwa: Emily Morter on Unsplash

  • A po więcej chodź tu